W tym spotkaniu bez wątpienia zabrakło KS-owi Darka Rychłowskiego, który na skutek kontuzji łydki nie mógł zagrać. Od początku spotkania to białostoczanie częściej byli w posiadaniu piłki, ale na szczęście dla Gnieźnian niewiele z tego wynikało. Pierwszy gol padł dla gospodarzy w 12.minucie. Adam Heliasz wziął czas, a chwilę potem Marcin Greser umieścił piłkę w bramce przeciwnika. Goście po stracie gola napierali i gdy wydawało się, że nic do przerwy się nie zmieni, jeden błąd w ostatnich sekundach drogo nas kosztował.
Po przerwie dalej obraz wydarzeń się nie zmienił, jednak pierwsi przed szansą stanęli biało-czerwoni. W 25. minucie Adam Alamenciak powinien wpisać się na listę strzelców, gdy nonszalancko zachował się bramkarz Futbalo. Wyszedł z bramki, piłkę przejęli gnieźnianie, ale pomiędzy słupkami robotę zrobił jeden z piłkarzy gości wybijając futbolówkę. Pięć minut później Bartosz Banasik stanął niemal oko w oko z bramkarzem, ale posłał piłkę nad poprzeczką. Po chwili jednak cudowna parada Dawida Kasprzyka na uratowała, gdy przed nim stanął Jacek Stefanowicz. W końcowych fragmentach jeszcze dwukrotnie gnieźnianie mieli szanse na przełamanie rywala, ale zabrakło niewiele. Wynik nikogo nie krzywdzi, choć jest niedosyt, bo to spotkanie było do wygrania.
Grinbud KS Gniezno – Futbalo Białystok 1-1 (1-1)
Fragmenty tekstu i foto dzięki uprzejmości Hubert Maciejewski www.sportowegniezno.pl